Rano skoczyłam do starego, zawsze napawającego nostalgią Wrzeszcza. Niekoniecznie po to, by sprawdzić, czy i tam duje, ale niezależnie od intencji i tak się o tym przekonałam (duje!). Stary-nowy Wrzeszcz musi radzić sobie, by łączyć te dwa przymiotniki. Nie ma lekko, pewnie w niewielu miejscach zakład gorseciarski sąsiaduje z ultranowoczesną, ogromną galerią handlową.
Szukałam we Wrzeszczu tych świadków mijającego czasu, na których patrzyłam codziennie jeszcze kilka lat temu, mieszkając tam. Na próżno. Nie warto było widocznie odnawiać, zachowywać.
Nie szukałam za to jesieni. Sama się znalazła.
W tarcie dyniowej.
W zawieszkach jak ciepły szal.
Technicznie nie byłam przygotowana na to spotkanie z jesienią. Dotyczy to tak sprzętu foto, jak i odzieży wierzchniej. Ale chyba nie muszę nikogo przekonywać, że ciepły koc, książki i dzban herbaty z malinami (najlepiej tymi, na których dojrzewała nalewka!) to najlepszy pomysł na ten weekend.
Wszystkiego dobrego jesiennie :)
KURCZĘ IDZIE JESIEŃ ... ZIMA! PIĘKNE KWIATY I ZDJĘCIA RÓWNIE PIĘKNE!
OdpowiedzUsuńnowy post zapraszam
http://barwamiteczy.blogspot.com/