Lubię te chwile, gdy pojawia się zalążek pomysłu (polot?!). Na ogół wykluwa się, a czasem przepoczwarza, wśród wielkich emocji. Bywa, że spędzi mi sen z powiek.
Etap tworzenia - najlepsza terapia na smutki i minorowe nastroje. Przyjemność patrzenia na coś, co istnieje tylko i wyłącznie dzięki mnie, to lepsze niż czekolada. Jeszcze milej jest oczywiście, gdy poza samym sprawcą znajdzie się ktoś jeszcze, kto chętnie zawiesi oko na ostatecznym produkcie.
Dzisiaj była to - jako pierwsza - Pyza. Podpisała się pod hasłem (przez hasło rozumie się duet obrazu i słowa) czterema łapami.
Nikogo, kto poznał Pyzę, ten fakt nie zdziwi. Jest pretty face, i owszem. I jest cała masa piękna zewnętrznego i wewnętrznego poza tym. Straszna ciapa, zawsze wybiera najbardziej kręte i niebezpieczne ścieżki (do kuchni), w efekcie czego na ogół dostaje z buta, ewentualnie może być zdeptana. Ale to efekt jej pasji kulinarnej. Poza tym ma złote serce, i potrafi je okazać.
Wobec kotów za to jest bezlitosna. Ogromną miłością i przywiązaniem darzy swoją współlokatorkę, ale każde inne futrzaste jest wrogiem - nawet na terenie własnym (wroga). Gdyby żyła dziko, szybko zostałaby szefową gangu na dzielni. Na plecach miałaby wytatuowaną Wielką Mysz, a opuszki podbite ćwiekami. Albo coś w tym rodzaju.
potwierdzam calkowicie to co napisalas na poczatku... ja w takich momentach zapominam nawet o jedzeniu (nieczesto mi sie to zdarza;-))
OdpowiedzUsuńPyza na pierwszym zdjeciu mine ma naprawde lobuzerska.
buziole
aaa torba oczywiscie swietna:-)!
OdpowiedzUsuńaaa dzięki! miłego wieczoru :)
OdpowiedzUsuńPS. zapomniałam dodać, że Pyza wszystkie emocje ma zawsze wypisane albo na ..twarzy, albo na ogonie!
piękna torba.
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię, szczegóły u mnie na blogu. Zapraszam:)
OdpowiedzUsuńZapraszam po wyróżnienie.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńdziękuję pięknie za wyróżnienia! :)
OdpowiedzUsuń