piątek, 27 grudnia 2013

Post post factum*

*Gdzie "post" ma trzy nawet znaczenia.

Post blogowy był przed Świętami.
Teraz czas na post od lodówki. I szafek. I puszek z ciastkami.

Post przedświąteczny był wręcz oczywisty. Ja piekłam ciastka, Wy piekliście ciastka - cała blogosfera piekła ciastka bynajmniej nie wirtualne (po których teraz będzie się NIErealnie odchudzać). W przerwach blogosfera szukała zapewne inspirujących dekoracji w barwach i kształtach adekwatnych. Jak wiadomo, u mnie takich inspiracji niet, toteż zamilkłam, żeby komuś przypadkiem nadziei nie zrobić ;)))
Przy okazji - Marta K., odezwij się!!!

Post factum (po wizycie Mikołaja we wszystkich jego wcieleniach) mogę przedstawić modele bez polotu, jakie miałam przyjemność położyć pod choinkami. Będzie coś dla dużych i małych.

Najpierw dwie torebki. Pierwsza prosta, ale wzbogacona. Docelowo "zwykła siatka" na książki i inne nauczycielskie bagaże, bogatsza o zamek, kieszenie i kieszonki, i podszewkę - w tej roli chroniący przed wilgocią Tyvek. To tak jest, że jak się samemu ma podobne potrzeby (nauczycielskie bagaże itp sprawy), to łatwiej szuka się udogodnień i rozwiązań ewentualnych problemów. Tutaj chodziło o to, by książki nie mokły, rzecz jasna, wiadomo, czasami samochód albo autobus nie zapali, tfu tfu, wiadomo, czasami wychodzi się z pracy o takiej porze, że już żaden autobus nie jeździ...



Druga jest również wodoodporna, i to w większym jeszcze stopniu. Z kolorowej codury, zwanej również cordurą. Kieszonka zewnętrzna wprawdzie z bawełny, ale podszyta Tyvekiem również, a co!
W sam raz na jesienno-zimowe deszcze i inne niezrównoważone opady.


A teraz dla dzieci. Młoda, znana już tutaj, oddaje się dwóm pasjom aktualnie. Primo: kocha zwierzęta, z naciskiem na konie. Secundo: wdraża się w zawód lekarza. Bada, mierzy i stawia trafne diagnozy. Tylko bazgrania na receptach jeszcze nie opanowała w dostatecznym stopniu. Postanowiłam do zestawu najrozmaitszych medycznych gadżetów dołączyć porządny kitel. To budzi respekt, wiadomo. Pacjent, który widzi lekarza w porządnym kitlu, gotów czekać w poczekalni choćby dwie godziny, bez mrugnięcia okiem! Dołączyłam więc kitel! Wykorzystałam wykrój na piżamę (638) z Burdy 'Moda dla dzieci' - nr 1/ 2013, jaki w ostatniej chwili udało mi się dorwać. Fartuch trochę poszerzyłam, wydłużyłam, zmieniłam też rękawy.



Jeśli zaś chodzi o pasję pierwszą, zwierzęcą, dotarło do mnie pragnienie posiadania węża do przytulania. Odważne dziecko, fakt. Jest i wąż. Podchodziłam do niego jak do jeża na początku, nie mam wszak wprawy w szyciu pluszaków, ale okazało się, że wąż został przyjęty z otwartymi ramionami i sercem :)
Uszyty z dżerseju (podbitego płótnem, żeby się nie rozciągał zbytnio) i pluszu. Przemiły i przesympatyczny!





Na koniec plejada kuchennych gwiazd(ek). Bardzo na czasie, wziąwszy pod uwagę tony ciasteczek do upieczenia, barszcz, którego nie wolno zagotować, rybę pod siedemnastoma postaciami i kompot z suszu, którym równie dobrze są świeże owoce (w moim domu odkąd pamiętam).
Dzieciaki uwielbiają pichcić, moja prawie 12letnia bratanica ma dziś więcej własnych książek kucharskich, niż 20 lat temu było w tradycyjnym polskim domu w ogóle - wystarczała wszak "Kuchnia polska" :) Ja jestem jak najbardziej za, i wspomagam mamy, które muszą prać dziecięcą odzież - fartuszkami. Poniżej modele dla dzieci w wieku 2-12 lat (no, mniej więcej).






Myśl mnie naszła a propos kulinariów - korzystam również na Boże Narodzenie z wielu przepisów do znalezienia w sieci, do niektórych wracam od wielu lat. Trzeba by je zebrać w jednym miejscu :) Ale to już nie dziś.
Odpoczywajcie po wyczerpującym świętowaniu :)