niedziela, 28 października 2012

O nieśmiertelności

Nie jestem pewna, ale przypuszczam, głęboko wierząc jednocześnie, iż są rzeczy pod słońcem, których początku i końca nie jesteśmy w stanie określić. Jednocześnie nieznany jest nam zasięg terytorialny tychże.

Kółko i krzyżyk. 
Żeby rozgrywać niektóre partie, wystarczy kawałek patyka i ziemi, które równie dobrze mogą być zastąpione przez ośnieżoną krę (nieośnieżona wchodzi w grę, a i owszem, ale z pewnym "ale"). Zamiast patyka możemy posiłkować się kamieniem, liśćmi, kasztanami, co tam znajdziemy pod ręką.
W autobusie kamieni pod ręką nie mamy - i na szczęście. Na tę okoliczność przygotowałam ich erzac, ufam, iż nie marny. Dla pragnących podtrzymywać tradycję i w chwilach bezczynności rozegrać partyjkę. Nieważne, gdzie i dokąd pruje autobus, i czy jest zasilany gazem ziemnym, czy też prowadzony w Gdyni przez przesympatyczną pracownicę ZKM. (Bo Panie z gdyńskiego ZKM są przesympatyczne!)


Główni bohaterowie są z grubego filcu, i trzymają się jak rzep psiego ogona.

sobota, 27 października 2012

Jesteś moją...kofeiną

Zaczęłam już nucić, aż zdałam sobie sprawę z tego, że w oryginale mowa była o innych używkach. Tak bywa. Pamiętam, jak pewien Staszek poznał niemieckie słówko "zusammen". Zakrzyknął, zapewne pod wrażeniem własnej błyskotliwości: "Piosenka taka była!" I zanucił:



To niesamowite, jakie figle płata nam pamięć. Tytułowa kofeina może czasem ją wesprzeć - grunt, by nie przesadzić. Miałam w planie sesję zdjęciową. Zaparzyłam o 21 kawę, która po sesji miała dokonać żywota. Zrobiłam miejsce na stole, zgarniając nitki, szpulki i inne akcesoria. Poukładałam ciasteczka i serwetki. A po obejrzeniu efektów przypomniałam sobie, że ja nie mam pojęcia o fotografii, a już na pewno wieczorową porą. Prezentacja będzie więc krótka. A kawa i tak przegrała tę rundę.


Demonstracja

Demonstra(n)cja.
Lubię gry słowne itp. Bardzo nawet.
Ale to nie ma tu nic do rzeczy.
W rzeczy samej mamy tuż po północy do czynienia z demonstracją pewności siebie.

CDN

piątek, 5 października 2012

O całkiem bezpiecznych uzależnieniach

W dzieciństwie postrzegałam siebie jako niebywale utalentowaną wokalistkę i zawzięcie nagrywałam hity Fasolek i Natalki K. we własnych aranżacjach. Jakiż smutek mnie dopadł, gdy podsłuchałam rozmowę mojej mamy z sąsiadką. Panie przy popołudniowej kawce raczyły się moim wokalem, i to akurat było dla mnie miłe, ponieważ serniczek nie przestawał im smakować. Ale po prezentacji usłyszałam moją osobistą mamę, a to, co mówiła, nie mogło być niczym innym, niż: "Ale fałszuje, nie?"

To tytułem wstępu, w nawiązaniu.

czwartek, 4 października 2012