sobota, 11 sierpnia 2012

Bez polotu - bez kłopotu

..a tu nie dość, że pojawiła się idea, to jeszcze w głowie kołacze się wspomnienie Czarnej Maciejki, poddającej w wątpliwość jakość nerki marine 2.
W raporcie, jaki otrzymałam od mojej Quality Manager stało, iż testowana saszetka nie leżała jednak zbyt blisko tematu morskiego.
Akcję ratunkową wszczęto. W jej wyniku stanęło na kole, nomen omen, ratunkowym, które okazało się twardym orzechem do zgryzienia.
 Nie chodzi bynajmniej o perfekcyjne krągłości, bo nie ciągnie mnie do przedmiotów pod linijkę (a już na pewno nie do takowych kół!), ale o wnętrze. Po dwóch próbach wiem, że porządne koło ratunkowe nie urodzi się z prostokąta, a materiały elastyczne to strzał w kolano (szyjącego/-j), ponieważ nie sposób tchnąć ducha w koło, które raz po raz się odkształca pod wpływem wtłaczanego w nie ducha (w tym przypadku skrawków otuliny). Płótno skrojone bez linijki oraz zbytniej dbałości o promień i średnicę zmieniło się w pokraczne koło ratunkowe, ponoć jak z Titanica.

Potem odrobina perswazji, i koło zadyndało na nerce. Rezygnuję z testów jakości, ponieważ koło umocowałam na rzep (ze względów praktycznych - dzięki temu i nerka, i koło mogą być czyszczone osobno). A każdy rzep jest wobec Maciejki z góry skazany na niepowodzenie!

CO?? Nie będzie testów jakości??! W takim razie, ja do tego łapy nie przyłożę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz