sobota, 23 listopada 2013

Organicznie

Jeśli spojrzeć na to, czym obkładam ostatnimi czasy (jak już odzyskałam siły szwalnicze) moją maszynę, to... no właśnie. Kolory, nerki, i żadnych odniesień do kalendarza. Jeśli o jesień chodzi przynajmniej. Plan był, ale się zmył, i idę na żywioł. I tak sobie myślę, że organizm wie, czego potrzebuje, i właśnie tych kolorów się domaga, Boże broń mnie przed jesienną nostalgią.
Ale odniesienia do kalendarza pewnego dnia pojawić się i tak muszą, w końcu czas piernik nastawiać i za ciasteczka się zabierać! Liczę oczywiście na jakieś młodsze łapki do pomocy, oby, oby!

Kolory, rzekłam. Proszę bardzo.

 Odkąd nabyłam drogą kupna piękne drukowane bawełny, wiedziałam, na co pójdzie maszyna do pisania. Wreszcie zrealizowałam plan, pokrowiec jest prosty, ale ogromnie mi się podoba, może komuś poza mną też? ;)




 Te tkaniny nie miały aż tak precyzyjnie określonej przyszłości, ale odnalazły się i one :)










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz